Inspiracje

 
"HOUSE ON HAUNTED HILL" (1959)


Obejrzałem w życiu około 600 horrorów. Muszę przyznać, że „House On Haunted Hill” z 1959 r. to jeden z ciekawszych i zarazem jeden z moich ulubionych filmów grozy, które miałem przyjemność zobaczyć.

Obraz opowiada o przyjęciu zorganizowanym przez ekscentrycznego milionera i jego żonę w nawiedzonym domu. Gośćmi imprezy było pięć osób, które w ogóle się nie znały. Jedyną ich wspólną cechą była chciwość. Za przetrwanie przyjęcia do rana, każdy uczestnik miał otrzymać od gospodarza dziesięć tysięcy dolarów. Już przed północą zaczynają dziać się dziwne rzeczy, np. przedmioty samoistnie spadają na ziemię. Między bohaterami zawiązuje się intryga. Pytanie, czy dom rzeczywiście jest nawiedzony? Zachęcam do oglądania!

Biorąc pod uwagę dwie dekady filmowego horroru, a mianowicie lata 1940-1960, „Dom na nawiedzonym wzgórzu” wypada na tle innych produkcji z tego okresu naprawdę dobrze. Z drugiej strony nie ma zbyt poważnej konkurencji, bowiem wówczas kręcono głównie kolejne serie o potworach wykreowanych przez wytwórnię Universal w latach 30-stych, np. „Syn Draculi”, czy „Kobieta wilk z Londynu”. Wtedy także powstało mnóstwo filmów grozy z gatunku Sci-Fi („Zabójcze ryjówki”, Ludzie krety”).

Dreszczowiec, którego dotyczy ten post to typowe Ghost Story. W połowie 2012 r. zainspirował mnie do stworzenia utworu. Cztery lata później został on wydany jako singiel na dwóch zagranicznych kompilacjach: belgijskiej "Face The Beat: Session 4" za pośrednictwem Side-Line Magazine i niemieckiej „Gothic Music Orgy Vol. 3” via darkTunes Music Group. Jeszcze w tym samym roku powstał klip do tej piosenki, nakręcony na terenie poradzieckiego szpitala w Legnicy. Kawałek znalazł się też oczywiście na debiutanckim krążku Electro Fear „The Little Shop Of Horrors”.

Co spodobało mi się najbardziej w tym horrorze? Jest kilka elementów, które szczególnie zwróciły moją uwagę. Pierwszym z nich jest soundtrack. Mimo, że muzyka nie pojawia się zbyt często i nie zawiera motywu, który utkwiłby nam w pamięci na dłużej, to w odpowiednich momentach skutecznie buduje atmosferę grozy. Na przykład w scenie, gdy Norze ukazuje się duch Annabelle. Ponadto gra światła i cienia, która ma miejsce np. we fragmencie, kiedy Nora, trzymająca zapaloną świecę w ciemnej piwnicy, zostaje przestraszona przez panią Slydes. Poza tym kreacje aktorskie stworzone przede wszystkim przez Vincenta Price’a (notabene mojego ulubionego aktora) i Carol Ohmart, wcielających się w role gospodarzy szalonego przyjęcia. Ich dialog z początku filmu, gdy Frederrick pyta Annabelle, czy jest gotowa zejść do czekających gości, przeszedł do historii. Słynna fraza „Arsenic on the rocks”, padająca z ust Frederricka, została użyta jako sampel np. w utworze Aesthetic Perfection – Arsenic On The Rocks.

Przy okazji chciałbym Wam polecić kilka tytułów z wyżej wymienionymi aktorami. Na temat Vincenta Price’a myślę, że napiszę kiedyś oddzielnego posta. Zagrał on mnóstwo fantastycznych ról w kilkudziesięciu produkcjach na przestrzeni 50-ciu lat. Jednak najczęściej grał w horrorach i został zapamiętany jako ikona tego gatunku. Na początku lat 60-tych wystąpił w kilku niskobudżetowych ekranizacjach opowiadań Edgara Allana Poe, wyreżyserowanych przez Rodgera Cormana. Na przykład: „Zagłada domu Usherów” (1960), „Studnia i wahadło” (1961), „Opowieści niesamowite” (1962), „Nawiedzony pałac” (1962), „Kruk” (1963), „Grobowiec Ligei” (1963), „Maska czerwonego moru” (1965). Warto wspomnieć o współpracy Price’a z reżyserem „Domu na nawiedzonym wzgórzu” – Williamem Castle. W 1959 r. zagrał w jego filmie pt. „Mrowiec”. Carol Ohmart nie miała aż tak bogatej kariery. Głównie grała w serialach. Aczkolwiek warto zobaczyć dreszczowiec „Dziecko pająk” (1968).

Pod koniec lat 90-tych powstał remake „House On Haunted Hill”, gdzie w jedną z ról wcielił się Jeffrey Combs, znany z serii „Reanimator”. Niemniej potraktujcie to tylko jako ciekawostkę :-)


ŹRÓDŁA: 
WWW.FILMWEB.PL (OPIS FILMU)
WWW.WIKIPEDIA.ORG (FOTO)